Za późno ruszyli do odrabiania strat zawodnicy Red Devils Chojnice i przegrali ważny mecz z Dremanem Opole Komprachcice. Sytuacja Czerwonych Diabłów w tabeli staje się coraz trudniejsza i teraz bezwzględnie trzeba wygrać kolejne spotkanie.
Red Devils – Dreman Opole Komprachcice 3:5 (0:2)
Bramki: 0:1 Vinicius Teixeira (4), 0:2 Nuno Andre Chuva (18), 0:3 Vadym Ivanov (22), 1:3 Nikita Storozhuk (24), 2:3 Robert Świtoń (33), 2:4 Serhii Fil (37), 2:5 Krzysztof Elsner (38), 3:5 Robert Świtoń (40).
Red Devils Chojnice: Kevin Kollar, Sebastian Kartuszyński – Łukasz Sobański, Andrii Burdiuh, Mykyta Storozhuk, Przemysław Laskowski, Kristan Medon,, Patryk Laskowski, Robert Świtoń, Dominik Laskowski, Marvin Perkovic.
W dzisiejszym ważnym meczu z Dremanem Opole Komprachcice trener Jakub Mączkowski nie mógł liczyć na kontuzjowanego Alexa Arriazu, cały mecz na ławce przesiedział też Patryk Laskowski, a w drugiej połowie na boisku nie pojawił się również kontuzjowany Kristian Medon. Mimo poważnych osłabień gospodarze chcieli wygrać bardzo ważny mecz z sąsiadem z ligowej tabeli Dremanem. Obie drużyny jeszcze nie mogą być pewne utrzymania w Statscore Futsal Ekstraklasy i dlatego każdy zdobyty punkt jest na wagę złota.
Przyznać uczciwie trzeba, że lepiej to spotkanie rozpoczęli goście. Tradycyjnie już Czerwone Diabły jako pierwsze straciły bramkę na początku spotkania. W 4. min. prowadzenie Dremanowi dał Vinicius Teixeira. W kolejnych minutach nadal goście lepiej rozgrywali piłkę, dłużej się przy niej utrzymywali i stwarzali groźniejsze sytuacje. Zespół Red Devils próbował strzałami z dystansu pokonać bramkarza gości, ale ten za każdym razem był na posterunku. Tuż przed przerwą przyjezdni podwyższyli na 2:0, a bramkę zdobył Nuno Andre Chuva. Wydawało się, że od początku drugiej połowy gospodarze rzucą się do odrabiania strat. Tak się jednak nie stało, co gorsza, na 3:0 podwyższył były zawodnik Red Devils Vadym Ivanov. Dopiero trzeci porządny cios między oczy podziałał na zawodników Red Devils i można powiedzieć, że dopiero od tego momentu ostro rzucili się do odrabiania strat. W 24. min. nadzieję dał Nikita Storozhuk, który zdobył pierwszą bramkę. W 33. min. bardzo ładnym trafieniem popisał się Robert Świtoń i na tablicy wyników zrobiło się już tylko 2:3. Gospodarze za wszelką cenę chcieli wyrównać, ale decydująca dla losów meczów okazała się 37. min. W starciu w środku pola faulowany zdaniem sędziów był Krzysztof Elsner. Był to niestety szósty faul, co oznaczało przedłużony rzut karny. Na szczęście w tej sytuacji faulowanemu zawodnikowi chyba nic poważnego się nie stało, bo zaraz po gwizdku sędziów był już radosny i się śmiał (a po meczu przez kilka minut rozmawiał w szatni z sędziami, więc prawdopodobnie analizowali tę sytuację). Jednak trzeba przyznać, że o ile szósty faul wynikał z walki o piłkę, to zupełnie niepotrzebny był ten piąty, złapany w sytuacji mało groźnej i to również miało wpływ, że goście mogli wykonywać przedłużony rzut karny. Rzut karny na bramkę zamienił Serhii Fil.
Nadzieję na remis mógł dać jeszcze Andrii Burdiuh, ale nie trafił on w znakomitej sytuacji do pustej bramki. W rewanżu goście po kontrze zdobyli piątą bramkę, a jej strzelcem był faulowany chwilę wcześniej Elsner. Wynik ustalił Robert Świtoń, strzelając swoją drugą bramkę, a trzecią dla Red Devils. Ten gol był o tyle ważny, że w dwumeczu jest remis 8:8, gdyż Czerwone Diabły pierwszy mecz wygrały na wyjeździe 5:3. Niestety, bilans bramkowy na ten moment lepszy mają nasi dzisiejsi goście.
Po tej przegranej sytuacja Red Devils w tabeli Futsal Ekstraklasy jest coraz trudniejsza. Na ten moment chojniczanie mają cztery punkty przewagi nad miejscem spadkowym, ale do rozegrania jeden mecz mniej od rywali walczących o utrzymanie. Dlatego najważniejszy może okazać się kolejny mecz wyjazdowy w Gliwicach. Trzeba przywieźć z niego trzy punkty…
– Drugi mecz i druga porażka – na pewno inaczej to sobie wszyscy wyobrażaliśmy. Nie zamierzam zrzucać winy na naszą sytuację kadrową, bo ona jest, jaka jest, ale na pewno mamy trochę pecha. Dziękuję tym, którzy dziś walczyli. Była odpowiednia reakcja zespołu, ale dopiero przy 0:3 i zgadzam się, że było to za późno. Przy wyniku 2:3 zabrakło nam już troszkę szczęścia i skuteczności, a w końcówce rywale nas dobili i wygrali. Zostały nam trzy mecze i będziemy starali się w nich zdobyć punkty, aby utrzymać się w Futsal Ekstraklasie. Potrzebujemy do tego celu minimum jednego zwycięstwa. Kolejny mecz gramy za dwa tygodnie, mam nadzieję, że zawodnicy do tego czasu wyleczą kontuzje i w pełnym składzie wygramy – podsumował trener Jakub Mączkowski.
Tekst i foto: Olek Knitter